Nie ma wesoło
- bezduszna komercha wkoło.
Armia urzędników (oprzyrządowanych i urządzonych jak nigdy dotąd), rozdmuchane media (świetnie wyposażone, umocowane prawnie, bardzo różnorodne i liczne) to wszystko ogrom stanowisk pracy
tyle że nie produkcyjnych. Na nie miedzy innymi potrzebna jest zrzuta. Tak więc zrzucają się wszyscy karani na miarę potrzeb poszczególnych budżetów tj podatnicy, którzy zinterpretowali przepisy podatkowe inaczej niż US; pracodawcy, którzy nieuczciwie poprawiają rentowność swoich firm (pomimo całej rzeszy niewydolnych
instytucji nadzorujących); kierowcy, którzy za wszelka cenę chcą sprostać skrajnie wymagającym warunkom ruchu drogowego i podróżować, czy transportować towary; właściciele psów za to, że mają przyjaciela
lub, że przyjaciel ma potrzeby fizjologiczne. Piesek wyższość natury przedkłada nad przepisy porządkowe, które i tak nie zapewniają nawetczłowiekowi szansy na łatwe skorzystanie z WC. Właściciele posesji za nieczytelny numer domu, nieunijną skrzynkę na listy, za nie opłacanie abonamentu rtv pomimo, że nie używa odbiorników; zaśnieżony chodnik, gdy na drogach i ulicach ślizgawica itd itp. Biznes, w czasie gdy nie dotowany, szuka rozwiązań na przetrwanie samodzielnie lub z pomocą wyspecjalizowanych firm. Jak przekonał się przysłowiowy Salomon (…) sięgać trzeba często poniżej pasa. Stąd sól drogowa trafia do konsumpcji, susz jajeczny trafia się bezjajeczny, wyroby mięsne bezmięsne, a czasem wzbogacone mięskiem mniej świeżym lub mniej zdrowym, tudzież ze sztuk po kuracjach antybiotykowych bądź karmionych mączką mięsno-kostną z nielegalnie wytworzoną zamiast utylizacji tusz. Usprawiedliwia się podobne działania, kradzieże, draństwo – wolą przeżycia, przetrwania (tyle, że jeśli już, to na krótko). Wspomniane rozdmuchane media w trudnych czasach chcąc się utrzymać muszą chwytać się jak pijany płotu sensacji, afer, katastrof, zdarzeń poprzedzonych tytułami zwabiającymi odbiorców. Żeby przetrwać powielają bzdury hasła różnych lobby, pseudonaukowców, nawiedzonych polityków. Także w zamian za korzyści, całą resztę, bez zastrzeżeń. Stąd eksponowane z zapałem ale okazjonalnie: HIV, choroba szalonych krów, ptasia grypa, uniwersalne szczepionki, topnienie lodów na biegunach, suplementy diety, podwyżki, niepowtarzalne okazje wszelkiego rodzaju, stany zagrożenia, wahania rynku bez wpływu na życie codzienne, kto z kim śpi, kto czym truje, kto protestuje, kto kradnie, kto oszukuje… Wszystko to ma znamiona plotki, jak szybko się pojawia, tak szybko znika. Większość doniesień pochodzi od widzów, słuchaczy i czytelników, ale nie wyłącznie. Nie dostrzega się pozytywnych. Ofiary powodzi zabrała łódka, po nawałnicy założono w miejsce dachu plandekę lub folię, po katastrofie budowlanej lub pożarze obiecano lokale zastępcze, po katastrofie komunikacyjnej obiecano odszkodowania, za opieszałość i niski poziom budowy dróg winni są wykonawcy, za zalegające śmieci ich producenci. Sensacje zwykle na tym się kończą, trudno liczyć na kontynuację, lub rozwinięcie tematu. Czyli po problemie? Z równym zapałem co i nieczytelnym skutkiem, informuje się o wyższości trzy filarowego systemu ubezpieczenia (parę lat temu) jak i wyższości powrotu całości składek do ZUS. Globalne ocieplenie równie pewne jak i kolejna epoka lodowcowa (nie animowana). Ta sama odległość komety od Ziemi jest przerażająco mała, jak i zupełnie bezpieczna bo duża. Zapowiedzi władz i polityków odnośnie zmian wprowadzają taki niepokój co do ich ewentualnych skutków, że późniejsze doniesienia o mankamentach wprowadzonych uregulowań nie robią wrażenia. Interesujące są wówczas informacje o możliwych obejściach przepisów, o możliwych niejasnych, nielegalnych działaniach powołanych służb czy urządzeń nadzorujących… Ślizg po tematach zatrważającej złej kondycji fizyczne i zdrowotnej, nadwagi i otyłości, próchnicy zębów, nerwic, łatwość dostępu do dopalaczy, narkotyków, używek od dziecka już… Za chwilę bicie piany n.t. przewagi partii politycznych w regionach, dyskredytujące zwykle rządzących bez względu na ich wartość a klasyfikujące z powodu reprezentowanych (w danym czasie) poglądów. To wykazało nawet, co może burzyć dotychczasowe przekonanie, że jednak nie zawsze dupa z tyłu. Popularyzowanie referendów, które poza ogromnymi kosztami i niezadowoleniem niczego nie generują, w kontekście permanentnych braków na wszystko co istotne w regionie, sugeruje zdecydowaną niegospodarność i konieczność zmian. Rezultaty – jak wówczas, gdy dominowali szabrownicy. Dotowane partie polityczne, rozpieszczani naczelni związkowcy nie muszą zabiegać o jakość, bo od tego nie są uzależnione ich dochody. Podobnie jak ma to miejsce na każdym kroku niemal, niechętnie przypominając nieodległą historię Stadionu Narodowego, a można by zapisać całą stronę. Niemal każda popularyzowana przez media reforma to deforma. Od narodzin począwszy, poprzez przedszkole, szkolnictwo, macierzyństwo czy „tacierzyństwo”, ochronę zdrowia, sądownictwo, rekrutacje do celów obronności, ruch drogowy i wiele innych, później przez te same media krytykowane zajadle, stosownie do oczekiwań odbiorców. Niełatwo o publikacje przedstawiające rzeczywistość naszej gospodarki np. Media nie widzą interesu popularyzowania na przykład propozycji i realizacji przemysłu na cele obronności, sukcesów eksportowych producentów jachtów, transportu kolejowego, tramwajowego, autobusowego czy motoryzacyjnego w ogóle. Programy z założenia informacyjne nasycone są płytko potraktowanymi sensacjami mogącymi wzbudzać krótkotrwałe zainteresowanie. Poczytność, oglądalność stają się wiodącymi kryteriami mediów. Gdzie wartości, misja, przekaz, czyli gdzie zasadność istnienia? Zaniżone kryteria selekcjonują odbiorców na mało wymagających o przeciętnych gustach i na wkurzonych na odgrzewane, głupkowate materiały zdominowane reklamami. Przy tym niechlujstwo, lekceważenie, brak kontroli i media zniżają się do powszechnej upadłości wszelkich wartości. Publicystyka populistyczna, uzależniona, komercha – hip hop-owo i realistycznie oceniając. Solidność, ambicje, rzetelność, profesjonalizm, wysoki poziom nie wyżywi.
Tak kapitalizm pozbawiony kapitału zdegradował wszystko do pogoni za pieniądzem.
Istnieją nieliczne (ale silnie obsadzone) dziedziny promowane jako topowe należące do specjalnych stref. Religia, polityka, potęga materialna, ochrona środowiska (jako najmłodsza). Stosunkowo łatwo je reprezentować (przez ich zachłanność i wolę podporządkowania) i niemal wszystko w efekcie można pod nie podciągnąć, do nich zakwalifikować i dowolnie manipulować Światem dla swoich interesów.
Zatroskani o stan gospodarki od lat obserwujemy bezsilni, że jedynie rydzykowne interesy, mają szanse realizacji pomimo, że z założenia nie należą do wysoce dochodowych.
To jedna z zasnutych mgłą, nietykalna, wrażliwa na dotyk, faworyzowana bo nieobliczalna i niereformowalna specstrefa naszej odwiecznej rzeczywistości.
Modny i dominujący powszechnością kapitalizm zupełnie się nie sprawdza w stosunku do mas. Kapitał źle zarządzany, trwoniony, upadek moralności, brak reform strukturalnych wynikający z przywiązania do stołków, pakty i organizacje bez racji bytu, drętwe, niewydolne… Nic nie działa na ludzkość trzeźwiąco. Zmierzamy więc do dna, by być może odbić się kiedyś, ale to już chyba z pomocą kosmitów.
Nauczyciele.
Bardzo ważne wydarzenie i wzniosłe wyzwanie to stworzenie zawodu nauczyciel; nastały czasy, gdy wiedza przekazywana przez rodzinę i otoczenie, okazała sie niewystarczająca.
Założenie było, jak sama nazwa wskazuje, "nauczy-ciele", bardzo ambitne. Z pewnością do zawodu dopuszczano z odpowiednią wiedzą i predyspozycjami, gotowych do poświęceń.
Szybko zawisła nad nimi klątwa ..."żebyś cudze dzieci uczył", a niedługo po tym, przekleństwo, tzn podporządkowanie ministerstwu. Zaczęły płynąć wytyczne, zarządzenia,programy wraz z późniejszymi zmianami;reformom do dziś nie ma końca... Za efekty nadal odpowiadają nauczyciele, chociaż wpływu mają niewiele. Sposób podawania wiedzy winien być dostosowany do zdolności pojmowania uczniów. Kiedy warunek ten był spełniony, nie łatwo zauważyć, bo i krótko i sporadycznie. Obecnie w ogóle nie bierze się pod uwagę braku, w życiu codziennym, autorytetów, rygorów, dyscypliny i katastrofalnych efektów samokształcenie i psudokształcenia środowiskowego, dzieci i młodzieży. Odgórne wytyczne tego nie uwzględniają, uczelnie pedagogiczne również. Skostniała szkoła, wciąż konserwatywna nie nadąża.
Autorytet szkoły systematycznie upada, staje się niewydolna, niedoinwestowana, mało interesująca, niebezpieczna, pełna zagrożeń. Bywa miejscem odmowy posłuszeństwa, walki materialnej, niemocy, błędów i wypaczeń. Obserwuje się wiele drastycznych przejawów dyskryminacji, przemocy i dominacji "fali" i subkultur.
Ciało pedagogiczne pozbawione uprawnień i umiejętności wychowawczych, zastraszone przez rodziców uczniów "trudnych", lawiruje starając się zachować posady, zadowolić statystyki, dokształcając się jednocześnie z potrzeby uzyskania dokumentu.
Młodzież szkolna nie próżnuje. Doskonali metody zmiękczania dyscypliny, egzekwowania praw ucznia w zamian należytego wykonywania obowiazków, przy braku poszanowania nauczycieli. Wspierają ich w tym, coraz częsciej, zabiegani, zaabsorbowani swoimi problemami, rodzice., cedując na szkołę wiekszość obowiązków i problemów. Edukacja, wychowanie, opieka, dożywianie, rozrywka to obowiązki szkoły. Rodzice, mający niepoprawne relacje ze swoimi dziećmi, nie partycypują, tylko egzekwują. Różnice pomiędzy dziećmi są przepastne. Wyrównywanie poziomów mogłoby sie odbywać dosyć wcześnie, bo na poziomie przedszkola, gdyby taką potrzeba była doceniona. Niestety istniejące przedszkola mają uwarunkowania komercyjne i nie są, w żadnym razie, powszechnie dostępne.
Tym samym różnice poziomów przenoszą sie na okres obowiązku szkolnego, gdy dzieci są już znaczniej ukształtowane. Nadmierna liczeba uczniów w klasach znacznie utrudnia pracę nauczycielom i wyklucza uzyskiwanie akceptowalnych efektów. Problem przenosi sie na kolejne lata edukacji a następnie na życie zawodowe i rodzinne. Dzieci z tych rodzin zwykle powtarzaja losy rodziców, problem więc staje się więc wielopokoleniowym.
Wiedzy, umiejetności,
kompetencji, empatii, wrażliwości,
cierpliwości, pogody ducha, stabilizacji, niskiej aktywności MEN,
kompetentnych, wyrozumiałych przełożonych, zdrowia !
* nie pociesza fakt, że na świecie 60 milionów dzieci w ogóle nie uczęszcza do szkół, a ile ginie, ile głoduje! Tylko światli ludzie będą mogli temu przeciwdziałać, zanim ludzkość wyginie jak dinozaury, chociaż z innej przyczyny.
Rok 2019.
Istotna rola, najstarszego zawodu - nauczyciel, w procesie dydaktycznym przyszłych pokoleń, od lat jest pomniejszana. Przekonać się można o tym na co dzień. Protest nauczycieli w 2019 r. nie wydaje się być wolą nauczycieli. To stadny protest ludzi bez ambicji, bez powołania, bez pasji, empatii, o niskim poziomie intelektualnym, ograniczonej wiedzy i umiejętnościach. Tabuny indokrynowanych, upolitycznionych, zakompleksionych, roszczeniowych darmozjadów nakłaniają do porzucania obowiązków. Stróże minimalnych standardów pracy (zdolni tylko taki poziom osiagnąć), niszczyciele etyki zawodowej. Obojętni i bezradni wobec przemocy i patologii w szkołach. Cieniasy, bez autorytetu w roli nauczycieli, dominujący i zastraszający słabszych. Apodyktyczni, bezkrytyczni niewolnicy przeładowanych, często nie przyswojonych programów, obarczający znaczną częścią zadań uczniów. Zadań nieprzemyślanych, nieadekwatnych do poziomu wiedzy uczniów, narzuconych odgórnie np w formie gotowych ćwiczeń. Poziom wykształcenia, gorliwość, solidność wykonywania obowiązków edukacyjnych, przejawia się w efektach ich pracy, które są skrywaną tajemnicą. Zaangażowanie w powierzona prace, fektywność pedagogicznego oddziaływania na uczniów, etyka, solidność powinny stać się podstawą wynagradzania nauczycieli, a nie poprawność polityczna i rządania terrorystów ukrywających się w tłumie. Dydaktyka to nie tylko sprawdziany, odpytywania Efekty dydaktyczne, zdawalność, stosunki między rodzicami i uczniami oraz perspektywy uczniów po kilku latach nauczania na kolejnych poziomach - to zarzucone kryteria oceny nauczycieli-wychowawców do wynagradzania.
Jeśli brak porozumienia między związkami zawodowymi, jeśli do głosu nie dopuszcza się niezrzeszonych to nie można tych głosów uznać jako reprezentatywne dla środowiska nauczycielskiego. Prawdziwi nauczyciele są w tej chwili zażenowani, zawstydzeni, zniesmaczeni i przerażeni skutkami ewentualnego strajku dla uczniów. Terror środowiskowy z pomocą mediów budujących napięcie stwarza wrażenie powszechności akceptacji prezentowanych stanowisk.
Straże do strzeżenia, a nie golenia
Wszelkie problemy mają kiedyś swoje 5 minut. Doczekały się więc uwagi straże miejskie i gminne. Zapracowali na to przez pazerność miedzy innymi. Skupiając się na uzcestnikach ruchu drogowego w szczególności, znacząco zasilają budżet w terenie. Bardziej pracochłonne i mniej dochodowe czynności służbowe, zaniedbując tym samym. Może dało by się to wypaczenie jakoś obronić lub skorelować, ale brak kompetencji, profesjonalizmu, dyscypliny czy wyposażenia w trakcie kontroli i interwencji nie daje argumentów. Kluczowym czynnikiem dyskwalifikującym praktyki strażników, jest minimalny, jeśli nie żaden, wpływ na poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego. Permanentne, dyskusyjne dochodzenia i obciążanie mandatami (golenie) kierowców i właścicieli pojazdów spowodowało wzrost fali niechęci społeczeństwa do straży oraz dyskusji nad celowością utrzymywania ich w sytuacji dublowania zadań Inspekcji Transportu Drogowego i policji. Dominują wnioski i praktyki likwidacji tych służb. Koszt tworzenia - rekrutacji, szkolenia, wyposażenia, nieodwracalny. Przy zapotrzebowaniu na choinki narazi się straż leśna, przy karpiu straż rybacka, o innych nie wpominając i tendencji likwidacji ciąg dalszy nastąpi. Problemy jednak, które były motywacją do ich tworzenia nabrzmiewają a zasłużyły na uwagę i inne bardzo ważne. Rozśrodkowana władza, ograniczone etaty tudzież środki, niekompetentni strażnicy, niedostateczna kontrola, skutkują wyjątkowo niską sprawnością i efektywnością.
Gdyby tak, miast likwidacji, rozpatrzeć integrację. Połączyć pod egidą jednego dowództwa podporządkowanego wojewodzie, siły i środki przeznaczone do ochrony dóbr, mieszkańców. Strażników stałych, etatowych rekrutować z kompetentnych rzeczywistych specjalistów wynikających z ustawowych zadań. Przeszkolić z przepisów prawa, zapoznać z terenem, wyposażyć jak najlepiej, adekwatnie do potrzeb i możliwości. Na czas wykonywania zadań powoływać odpowiednie siły i środki z sił interwencyjnych, współdziałać z Obroną Cywilną i strazami obywatelskimi. Siły interwencyjne to kompetentni, przeszkoleni ochotnicy zarejestrowani np w tzw Agencji interwencyjnej. Strażnik interwencyjny to przeszkolony odpłatnie za czas szkolenia, wynagrodzony za dyspozycyjność oraz udział w akcjach, zobowiazany do świadczeń w czasie, awansujący w miarę uzyskiwania kwalifikacji mieszkaniec regionu. Na czas powołania do zadań umundurowany, oznakowany przez strażnika stałego i zaopatrzony w niezbędny sprzęt i środki przez Agencję interwencyjną.
Agencja interwencyjna poza siłami, gospodarowała by zasobami przeznaczonymi do zabezpieczenia działania straży i ochrony ludności oraz zwalczania klęsk żywiołowych.
Cywilizacja w odwrocie
Prepping, preppersi. Określenia pochodzące z języka angielskiego, używane powszechnie, ponieważ tłumaczenia na język polski nie odzwierciedlają dostatecznie istoty rzeczy. Z grubsza - dyspozycja na ciężkie czasy. Prepping wywodzi sie z USA z czasów Zimnej Wojny, z napięć nią spowodowanych spodziewanych zagrożeń. Współczesny prepping to specyficzny styl życia i sposób postrzegania rzeczywistości charakteryzujący się chęcią i potrzebą zabezpieczenia siebie także bliskich przed trudnościami życia, zagrożeniami i niebezpieczeństwami, które mogą wkraść się w nasze życie w dowolnej chwili. Czynności zabezpieczające są fazą przygotowawczą, dlatego prepping nie jest tożsamy z survivalem czy bushcraftem, jednak ich techniki są podstawą przygotowań. W wielu przypadkach, szczególnie w Polsce, prepping sprowadza sie do gromadzenia przydatnych przedmiotów, czasem artykułów, ale spotyka się wersje rozszerzone na przygotowanie terenu, budynków, pojazdów. Nie można zadowlić się tylko fazą gromadzenia, przystosowywania rzeczy, obiektów, ponieważ bardzo istotne jest posiadanie odpowiedniej wiedzy, umiejętności i psychiki nastawionej na przetrwanie. Zadecyduje to o przetrwaniu, ale skoncentruje przygotowania na rzeczach ważnych, niezbędnych, wydajnych, trawałych zdolnych do przetrwania. Preppersi spodziewają się spotkać z zagrożeniami, które mogą wydawać się błahe (brak gazu, wody, prądu), jak i trudnymi do wyobrażenia (np. kataklizm, załamanie ekonomiczne, otwarty konflikt zbrojny). Łatwo chyba uzmysłowić sobie jak ogromny i różnorodny obszar przygotowań należy uwzględnić. W wielu gospodarstwach domowych istnieje prepping tradycyjny, nie zawsze uświadomiony. Kultowy Pawlak był niezłym przykładem zapobiegliwości życiowej. Jak przeanalizujemy spokojnie uświadomimy sobie, że mamy (lub szkoda, że nie): łopatę, piłę, siekierę, młotek, linkę słusznej długości, materace, plecaki, śpiwory, koce, oświetlenie zastępcze, krzesiwo, zapas zapałek, maszynkę gazową, spirytus-ową, porządną apteczke sanitarną it.d. it.p.
Każdy bywa, może być lub wręcz powinien być prepperem w stopniu dostosowanym do możliwości i zakresu uzasadnionego preppingu. Nie trudno uzmysłowić sobie, że jesteśmy posiadaczami wielu użytecznych przedmiotów, urządzeń czy artykułów umożliwiającymi przetrwanie w różnych zaskakujących warunkach, ale nie możemy być uznani za preppersów, ponieważ nie jesteśmy w gotowości do ich natychmiastowego użycia. Przygotowanie to jest istotą preepingu. Kolejny etap to survival, czyli przetrwanie. Pod warunkiem, że W procesie edukacyjnym nabrałem, niesłusznych jak się okazuje przekonań, że organizacja państwa ma na względzie dobro obywatela, że funkcje organów państwa zabezpieczą chociażby bezpieczeństwo moim bliskim, ułatwią przetrwanie w ekstremalnych warunkach, obronią, ochronią... Obywatelu obroń się sam, do pokonania niebezpieczeństw przygotuj się sam, jeśli doczekasz starości, radź sobie sam, a już my sami potrącamy należności...
Ekstra warunki pracy
Trudno o bardziej liberalnego pracodawcę jak polski rząd.
Zawód, wykształcenie, kwalifikacje, doświadczenie, predyspozycje, dossier - mało istotne. Znajomości, przynależność partyjna, czasem parytet i można mieć prestiżowe stanowisko, często z teką. Chwalimy się tylko stanem posiadania, lepiej jak uczciwie i należy się: pensja powyżej średniej krajowej, wypasiony gabinet, armia współpracowników, szerokie uprawnienia, ochrona, transport, wiele przywilejów, gadżety... Nie sądzę żeby wymagane były psychotesty, badanie psychologiczne czy wogóle zaświadczenie od lekarza medycyny pracy, Wszędzie zawiozą, wszystko pokażą, poinstruują, powiadomią. W pracy wytężać się nie koniecznie, żeby zajęcie nie utrudniało nam udziału w częstych, sponsorowanych, atrakcyjnych, wymyślnych podróżach, wycieczkach, wizytach. Do dyspozycji mamy i stać nas, wypoczynkowe ośrodki rządowe, lokale z atrakcjami w doborowym towarzystwie, uczestnictwo w wizytach rządowych. Po tym wysiłku zasłużony, atrakcyjny, opłacony znacząco urlop. Gdyby towarzyszyły nam jakieś choroby lub niedomagania, służba zdrowia z górnej półki i bez kolejek wybawi nas z kłopotów. Częściej, być może przyjdzie się czerwienić, ale tego pilnują i zawsze przypudrują. Jak się już dorobimy, znudzimy czy obrazimy, odchodzimy kiedy chcemy bez wypowiedzenia. Jeśli zdecydujemy się na dymisję, pochwałom nie będzie końca, ponieważ albo partia albo premier odpowiednio to wykorzystają. Tradycją jest, że co by się nie gadało o odpowiedzialność możemy być spokojni. Życia braknie zanim pociągną kogoś do odpowiedzialniści nawet za znaczne, ewidentne przewinienia i szkody. Znajomości i śladów w CV nikt nam nie odbierze. Zawsze też możemy liczyć na reaktywację bądź awans np do organów UE. Jak nie aplikować? Warto nawet partię w tym celu spróbować założyć. Dyspozycyjność też popłaca ponieważ zdarzają się sytuacje, że pytają "kto jeszcze nie był ministrem" bo trzeba potrzymać jakąś tekę, wskoczyć na jakiś "stołek" np na parę miesięcy. To jest gratka!
Poprawa bezpieczeństwa
Planowanie nowoczesnego i kosztownego dozbrojenia naszej armii powinno uwzględniać nasze położenie geopolityczne i rokowania co do okresu przetrwania w przypadku otwartego konfliktu zbrojnego. Kiedy i do jakiego celu będziemy mogli użyć np kosztownych rakiet, samolotów wymagających spec.lotnisk., okrętów, które mogą zostać zablokowane w portach, stacji radiolokacyjnych dalekiego zasięgu, gdy npel już na przedpolu. W 1939 roku nie uwzględniliśmy zdolności manewrowych npla ani możliwości błyskawicznego zniszczenia ciągów komunikacyjnych, także opieszałości sojuszników jak podstepnego uderzenia od tyłu. Tylko w Iraku autostrady przetrwały, bo Polskie firmy je budowały (przestrzegając technologii). Indywidualne wyrzutnie plot i ppanc rozpowszechnione w jednostkach byłyby użyteczne również w działaniach partyzanckich. Niezależna i niezawodna łączność, podobnie system lokalizacji, rozpoznanie przy pomocy np mikrodronów i rodrobnione,sprawne zaopatrzenie - prędzej zapewni nam przetrwanie. Patriotopodbnych wyrzutni nawet nie obronimy (tam bedą pierwsze leje), a jeśli użyjemy skutecznie to tylko z pożytkiem dla odległych sojuszników. Poza awangardą w postaci sił specjalnych lądowych, aeromobilnych i morskich byłyby ważkie zadania dla jednostek specjalistycznych:
- rozpoznawczych (w tym rozpoznania radioelektronicznego, IT i walki elktronicznej),
- obrony powietrznej, przeciwlotniczej i przeciwrakietowej,
- Flotylli Obr. Wybrz.,
- lotnictwa Mar.Woj.,
- lotnictwa transportowego,
- wojsk chemicznych (OPBMar, środki bojowe, zakażenia wody i żywności, skażenia terenu),
- inżynieryjno-saperskich (organizacja sd, drogi, mosty, przeprawy, przejścia w polach minowych, rozminowanie, minowanie),
- logistycznych w oparciu głównie o zasoby rzeczowe i osobowe z cywila (służby zdrowia, zaopatrzeniowych, ewakuacyjno-naprawczych) no i oczywiście
- powszechnej, narodowej Obrony Terytorialnej (z opanowaną taktyką partyzancką) a także
- Obrony Cywilnej.
Białe szaleństwo
Kiedyś czepek paskowany, dziś goła już, nie tylko głowa. Czepek w pacy, to już wspomnienie z minionej epoki. W odróżnieniu od tej epoki, obecnie pielęgniarka, położna to nieatrakcyjny zawód, bazujemy jeszcze na powołaniu, matka to juz nieatrakcyjna rola kobiety, ratuje nas zew natury, związki zawodowe atrakcyjne dla członków władz, drętwe i bez mocy, prawodawstwo, budżety mniej atrakcyjne niż Kazimierz. Biały personel od lat rozgrzewa się do czerwoności. To w barwach, swoista oznaka patriotyzmu. Białe marsze, miasteczka (atrakcyjne ze wzgl. na biorące udział) , marsze milczenia - subtelne, nieszkodliwe formy protestu z efektem jak po placebo. Subtelność, ustępliwość nie popłaca. Niebywale cierpliwe, wyrozumiałe, troskliwe, pełne poświęcenia... Zamiast czepków, głowy ich mogłyby wieńczyć aureole świętości, to jednak opinia z boku. W.g. nich świętością jest pacjent. To jest jednym ze źródeł ich problemów. Świętości celebruje się bezinteresownie, powołanie realizuje się z pasją bez oczekiwania wynagrodzenia, jeśli do tego ma się satysfakcję ze swojego poświęcenia, to czego oczekiwać jeszcze? Chociaż słychać i odgłosy zniecierpliwienia. Jedna z sióstr wracając z akcji protestacyjnej prognozowała: -"założę szpilki i stanę decydentowi na odcisk, może i koleżanki tak zrobią? Jeżeli naszego głosu nie słychac, to jego słychać będzie napewno!" Widać, że i świetego może ruszyć. Nie jeden biznesmen zazdrości nieprzemijającego powodzenia, obłożenia, kolejek a także cierpliwości, grzeczności. Sam zresztą dobrowolnie i często korzysta z pomocy i usług. Pacjenci podziwiają sielską atmosferę w pracy pielęgniarek. Najpoważniejsie lekarze, nawet doktorzy powierzają im najpoważniejsze zadania, pozwalają się wyręczać, zastępować, pomagać sobie, czasem ze skłonnościami do prywaty, wdzięcznie zwracając się per dziewczynki... Kogoś to wkurza? Wszak to personel niższy, a jeśli wykształcony, to i tak mniej. Traktowanie chorych jako świętości nie uniemożliwia dostrzec, że pielęgniarki charakteryzuja się świętą cierpliwością. To drugi z powodów nieefektywności ich protestów. Ogromne obciążenie ilością pacjentów, stresująca, wyczerpujaca, długotrawała praca a właściwie służba. Braki kadrowe, uwłaczająco niskie wynagrodzenie, ignorowany prestiż zawodowy, zła organizacja pracy powodują, że pielęgniarki czują się własnością placówek medycznych w szczególności szpitali. Dotyczy je też wiele ograniczeń, brak zgody na: tatuaże, biżuterie, tipsy, niektóre fryzury, kosmetyki, obuwie. Wymagana pełna gotowość i dyspozycyjność. Zespół terapeutyczny, jaki powinien tworzyć lekarz z pielęgniarką, powinien zostać odciążony od czynności pozamedycznych przez dodatkową pomoc. Chociażby kosztem urzędników NFZ za porównywalnie hojne wynagrodzenie. Żaden ze składkowiczów na ubezpieczenie zdrowotne a tym bardziej płatnik bezpośredni nie może być obojętny na fakt, że odpowiedzialny za jago zdrowie i życie personel jest nieadekwatnie wynagradzany. Możeby wreszcie solidarnie wesprzeć siostry w ich proteście. Straż Marszałkowska jest za. Cykoria spowodowała uświadomienie konieczności pilnej reanimacji armii, grosz się znalazł. O medycznym korpusie osobowym nikt nie myśli bo to powołanie, przysięga, w tym Hipokratesa... I tak będą pierwsi przy krwawiących.
jEŚLI "POKORNE CIELE DWIE MATKI SSIE" NIECH BĘDZIE DOBREJ MYŚLI!
Wolność i swoboda
Ograniczenia są dla mięczaków, nagminnie i ochoczo łamiemy zakazy, ignorujemy nakazy, ograniczenia i pouczenia. Jednocześnie bardzo skutecznie potrafimy sami ograniczać swoją wolność i swobodę. Bywamy oburzeni, wzywamy służby porządkowe, skarżymy administracji gdy nasze ograniczenia nie są przestrzegane.
Takie oznakowanie jest o tyle bezsensowne co kosztowne. Sugestia "Psa wyprowdzaj pod swoje okno" - w budynku wielokondygnacyjnym jest chybiona w zamierzonym, oczekiwanym efekcie.
Dawnymi czasy, gdy próbowaliśmy zagospodarować tereny w ramach powojennej odbudowy ograniczenie brzmiało . Ograniczenie wyśmiewane do dzisiaj (jak zakaz fotografowania), ale niesłusznie. Jak założyć trawnik pod butami przechodniów?
Teraz, gdy trawniki okrzepły, doczekały akceptacji społecznej, są powszechne możemy z nich korzystać swobodnie. Mimo to ograniczeń przybywa. Dzisiaj ograniczeń, pouczeń, zakazów spotykamy multum. Przekonujemy się o tym na codzień i wszędzie. Nie sposób je wszystkie wymienić, formy i traści są przeróżne. Dotyczą kotów, psów, gołębi najczęściej. Ograniczają lub regulują zabawę, sport, chodzenie, jazdę, postój, sprzedaż, biwakowanie, wstęp, przebywanie, porządkowanie, palenie, spożywanie, grillowanie, wydalanie, usuwanie nieczystości, odpadów, żywności, leków przeterminowanych i chemikaliów, podlewanie, oklejanie, wywieszanie, montowanie, słuchanie muzyki, używanie telefonów i wiele, wiele innych codziennych czynności i zdarzeń. Rekordy biją wspólnoty mieszkaniowe na swoich terenach i w budynkach. Paranoją to grozi! Niebawem zagrozić, ta tendencja może, oddychaniu, piciu i jedzeniu. Nie chcąc do tego dopuścić należałoby już chyba stwarzać odpowiednie warunki. Przewidywać, budując, urządzając, organizując, ludzkie potrzeby. Tak jak widuje się już często, ustawianie przewoźnych toalet w pobliżu organizowanych imprez masowych lub masowo uczęszczanych miejscach. Potrzebę i sens odzwierciedlają kolejki. Takie działanie zwalnia od konieczności umieszczania napisów zakazujących załatwianie potrzeb naturalnych w miejscu lub w sposób dowolny.
Biegunka
Tomasz Kasprowicz
Po raz kolejny pokazaliśmy się jako europejscy liderzy. Wyprzedzamy konkurentów o kilka długości (mamy 43 razy więcej nowego prawa niż Belgia i 53 razy więcej niż Szwecja – przegoniliśmy nawet Włochów).
Nasi stachanowcy w Sejmie pobili kolejny rekord – rekord, który sami ustanowili w roku 2014. Grant Thorton podliczył, że w 2015 r. w Polsce weszły w życie 2372 ustawy i rozporządzenia. To 6,5 dziennie. W sumie to prawie 30 tysięcy stron.
Jeśliby chcieć to wszystko przeczytać, to mamy do czytania ponad 80 stron dziennie. W przypadku beletrystyki da się to załatwić w poniżej dwie godziny, ale czytanie ustaw nie jest ani tak szybkie, ani tak przyjemne. A sam tekst to mało – trzeba rozważyć niejasności i powiązania z istniejącymi przepisami – również oczywiste sprzeczności. Zatem kilka godzin dziennie, by tylko poznać nowe prawo – którego nieznajomość nas nie usprawiedliwia przed sądami.
Pisałem o tym wielokrotnie – właściwie co roku zaraz po tym, jak okazuje się, ze bieżący rok był bardziej rekordowy od poprzedniego. Biegunka legislacyjna to rak naszego kraju I są po temu przynajmniej trzy ważne powody:
1. To koszt gospodarcze.
Wszyscy mamy obowiązek (niewykonalny) stosowania całego prawa. I nawet jeśli prawo nas nie dotyczy, to aby się o tym dowiedzieć, ustawę musimy choćby przejrzeć. Koszty samego poznawania regulacji są niebagatelne, a co dopiero ich wdrażania! Te zaś zmieniają się co chwila, nie do końca wiadomo dlaczego – jak choćby wzory deklaracji podatkowych.
Wygląda to tak, jakby jakiś departament do spraw rubryczek musiał uzasadniać swoje istnienie poprzez podmiany drobiazgów raz na kwartał. A to i tak drobiazg w porównaniu do bardziej skomplikowanych przepisów. Niebawem opiszę, jak zadziwiająca jest droga dochodzenia do obowiązującego prawa w kwestii obowiązków raportowania związanego z wytwarzaniem odpadów (ciekawe, ile procent firm w ogóle wie, że takie przepisy istnieją). To miliony, jeśli nie dziesiątki milionów złotych rocznie niepotrzebnych strat.
2. To upadek autorytetu prawa.
Skoro do prawa nie sposób się stosować, ludzie po prostu przestają się nim przejmować. Skoro i tak łamię jakieś przepisy, bo nie da się poznać ich wszystkich, to autorytet prawa automatycznie zaczyna podupadać. Świadome złamanie przepisu prawa wymaga wewnętrznego przełamania się. Jednak świadomość, że przepisy łamie się tak czy owak, czyni łamanie, omijanie kolejnych dużo łatwiejszym.
Zatem skłonność Polaków do ignorowania i obchodzenia przepisów to sytuacja wygenerowana przez prawodawców, a nie – jak się czasem usiłuje nam wmówić – element „natury narodowej”. Polak jest kombinatorem, bo musi, a nie dla tego, że chce.
3. To demontaż demokracji.
Tak jak nie mamy szans przeczytać całej sejmowej produkcji, tym bardziej nie są tego w stanie zrobić posłowie. A to oni decydują, czy prawo wejdzie w życie czy też nie. Zatem decydują w ciemno – głosują, jak ktoś im każe, nie mając pojęcia, co robią. Pozostaje zatem pytanie, po co właściwie nam posłowie – podnoszenie rąk i wciskanie guzików na komendę można zorganizować dużo taniej. Demokracja reprezentatywna staje się fikcją i fasadą.
W efekcie mamy posłów, którzy nie wiedzą, nad czym głosują – i zalew prawa, który siłą rzeczy jest ignorowany przez obywateli. Państwo prawa pozostaje mrzonką. A ja ciągle oczekuję partii, która obieca w kampanii, że w pierwszych stu dniach rządów nie uchwali żadnej ustawy, a później za każdą uchwaloną zniesie dwie inne.
Wskazana przezorność
1 września 2016 roku, 77. rocznica wybuchu II. Wojny Światowej. Uroczystości, artykuły, pogadanki. Niewielu zdolnych do wspomnień i naocznych relacji.Pojęcie o tym dramacie i okropnościach wojny u większości kształtował przekaz. Film, literatura, fotografie, lekcje szkolne, ekspozycje, inscenizacje, wycieczki - to główne źródła wiedzy o wojnie. Na ile realistycznie zdołały ukształtować świadomość pokoleń, które nie doznały bezpośrednio skutków wojny? Zaobserwować jednak można beztroski spokój, lekceważenie zagrożeń i nawet ignorancję obowiazujących przepisów. Obrona cywilna i jej zadania lekceważone na co dzień. W miejscach koncentracji ludzi brak czytelnych schematów na czas występowania zagrożeń i ewakuacji. Brak ogólnie dostępnych opisów sygnałów alarmowych, nie prowadzi się ćwiczeń ewakuacji, nie sprawdza widoczności w ciągach komunikacyjnych w razie zadymienia lub awarii zasilania zasadniczego, dostępności i gromadzenia się w wyznaczonych rejonach zbiórek, drożność wyjść ewakuacyjnych, sprawności działania koordynatorów it.d. it.p. Jeśli władze państwowe potrafią lekceważyć swoje obowiązki w tym zakresie, trudno oczekiwać by w domach, rodzinach problem ten był doceniany. Spodziewanie się takich oznak wybuchu wojny jak łamanie szlabanów granicznych, nalot czy ostrzał artyleryjski to błąd nie na miarę XXI. wieku. Znane, z doświadczenia najbliższych sąsiadów, są już cechy wojny hybrydowej, niejednoznaczność i zafałszowane działania zielonych ludzików, możliwości destrukcyjne hakerów, zagrożenia wynikające z trudności identyfikacji przeciwnika, skutki paniki... Doświadczamy konieczność najskuteczniejszej obrony poprzez samoobronę. Obywatelu broń się sam! Nie czekajmy do ostatniej chwili, poczyńmy podstawowe przygotowania pożyteczne również w czasie spokoju. Ustalmy reguły i stwórzmy warunki do racjonalnego postępowania członków rodziny w sytuacja nietypowych.Zdarzyły się one z pewnościa już w każdym domu. Przekonywaliśmy się wtedy, często boleśnie, jacy jesteśmy wówczas bezradni. Brak prądu, brak wody, brak gazu, ciemność, zimno, pragnienie, głód.. Pożar, wybuch gazu, podtopienie, zatrucie powietrza, ewakuacja, czy jesteście w stanie to ogarnąć?
- jest w zasięgu sprawne oświetlenie zastępcze?
- klucze są zawsze w ustalonym miejscu?
- dokumenty i kosztowności można łatwo ewakuować?
- ciepłe, nieprzemakalne okrycia są łatwym zasięgu?
- jest coś do picia, zjedzenia na pierwsze chwile trudnego położenia?
- środki opatrunkowe, zażywane leki można zagarnąć jednym ruchem?
- osoby niesprawne ruchowo są gotowe do ewakuacji?
- jest po ręką coś odblaskowego, alarmowego do zwrócenia uwagi ratowników na wzywających pomocy?
- środki łączności są zawsze sprawne i gotowe do użycia?
Już w tej chwili większość rozsądnych uzmysławia sobie skutki niefrasobliwości i zaniedbań w nagłych przypadkach. Każdy to przygotowanie jakoś zmodyfikuje, przystosuje do swoich możliwości i stopnia oceny problemu. Jeśli tylko część i chociaż w części skorzysta z tych przestróg i nie narazi siebie ani swych bliskich na niebezpieczeństwo czy dyskomfort, to warto. Naprawdę warto! To nie musi mieć znamion przychozy, ale wpajanie i wymaganie od członków rodziny przestrzegania warunków bezpieczeństwa będzie wyrazem mądrości i troski o ich losy. Prepersi przesadzają, Niemcy odgórnie zachęcają, Polacy mają być mądrzy dopiero po szkodzie?
Co dom, to obyczaj.
Święta, świętości, obrzędy to zmanipulowane ustępstwa w celu omamienia i pozyskania dla swych celów jak najliczniejszych mas ludzi. W rezultacie, w tym samym czasie można czcić wiele.
To co i jak czcimy, co znajduje sie na naszych stołach zależy od naszych (domowników) ich odwagi, upodobań, jak i regionu, który reprezentujemy, wymagających uzgodnień i tym samym ustępstw. Każda z wigilijnych potraw, łącznie z symbolizującym jedność opłatkiem, ma określoną symbolikę. Dlatego, aby zaskarbić sobie zdrowie, siłę i dostatek urodzaju na przyszły rok, w wigilię należał by spróbować wszystkiego. Wymaganiem było by produkty tworzone były z płodów lasów, pól, ogrodów, rzek i stawów (to różne gatunki kasz i mąki, kiszona kapusta i groch, grzyby, ryby, mak i miód, suszone warzywa i owoce).
Barszcz, zupa grzybowa, rybna (śledziowa), z suszonych owoców, z siemienia lnianego, żurek, pozornie tylko 12 potraw na Wigilię, a pod tym hasłem kryją się dziesiątki różnorodnych na różnych stołach.
Choinka (nazwa okolicznościowa) - aż trudno uwierzyć, że zwyczaj ubierania choinki rozpowszechnił się na Starym Kontynencie dopiero ok. dwustu lat temu. W niektórych częściach Polski przyjął się stosunkowo niedawno, w II połowie XX wieku. Zwyczaj ten początkowo traktowany nieufnie, jako pogański, na dobre wszedł do tradycji. Ubierając choinkę, wkraczamy w czarodziejski świat, który pamiętamy z dzieciństwa. W XIX wieku, zwłaszcza wśród górali, ale też szlachty i mieszczan na południu Polski popularny był inny rodzaj wystroju świątecznego. Miał wiele nazw: podłaźnik, podlaźniczka, sad, jutka. Był to wierzchołek iglastego drzewka zawieszany u powały zwykle szczytem na dół, a przyozdabiany różnie. Bywa też jemioła i inne ozdoby. Obsypywanie ziarnem, rzucanie jagłą, gryką, kutią o sufit, siano pod obrusem - miało swoja symbolika, ale odrzucone, bo niewygodne. Z różnym zapałem podchodzimy do zagadnień - dodatkowe nakrycie, szopka, choinka żywa czy sztuczna, zielona czy srebrna, czymzdobiona? Bez pierników, ciasteczek, cukierków, bez ozdób wykonanych ręcznie, w tym przez dzieci, inny ma wymiar taka choinka. Integracyjna jej rola zamiera, sztuczność, komercja, szkodliwość dla środowiska ale i wygodnictwo - dominuje. Może wieniec na drzwiach, rosnący przed domem świerk czy sosenka, oświetlenie całego domu, balkonu, figurki w ogrodzie i niezliczone bajery... przenikają się niby tradycje i w rezultacie stają się tylko usprawiedliwieniem prześcigania się w uatrakcyjnianiu świąt, a głównie w uleganiu manipulacjom handlowców, przedstwicielom producentów. W rezultacie nie wiemy już jak wyglądał św. Mikołaj, Mikołaj, przebierańcy-Mikołaje, Gwiazdor, Dziad Mróz, Nicolaus, Santa Claus, Noel, czy wiedźma Befana.... wszystko mażna ubrać w mikołajową czapeczkę, udźwiękowić dzwonkiem i zaproponować okazjonalnie.
Z wizerunkiem czy tylko czapeczką mikołaja, sprzedać próbuje się wszystko, oczywiście głównie przeprowadzając atak na dzieci. Loterie, pożyczki, kredyty, opóźnione terminy spłaty, okazje sprezedażowe, promocje... Wzrost napięcia powoduje również częste awarie sprzętu. Kolejki w salonach, gabinetach odnowy mobilizują nas do wydatków i usprawiedliwiają je. To wszystko nas otacza. Zacytuję zasłyszane życzenia: ogarniajcie - pomyślności po calości!
Wzburzenie.
Silne wzburzenie, silniej teoretyczne. Poza pyskówką, ślepak jakby. W fotelu, w kapciach - heit, że hej! Ci co mają zalecenie spacerów na powietrzu, czasem się zgromadzą i wynieść się dadzą. Zły dotyk mniej przeszkadza, jeśli to robi władza. Później trochę po sądach i już bojownik - w osądach. W coraz większej ilości przypadków zgromadzenie, trafia na policję i ogrodzenie. Później się okazuje, że rejon, trasę prawnie zajmuje, ten co stale dym organizuje. Złowrogie, wulgarne hasła, do nienawiści nawołuje - ten którego władza zaobserwuje. Ten, którego władza nie zauważy, napewno jeszcze nie raz się odważy.
Co ze sprawiedliwością? Od wieków władcy (i szare eminencje) zajmowali Wawel, osiągali nienależne zyski bo wyzyskiwali, ustawiali prawo pod swoim kątem i egzekwowali ze swoim katem, rabowali, kradli, nie przestrzegali zasad konstytucji, oszczędzali na obronności, otaczali sie swojakami, unikali odpowiedzialności, fałszowali fakty, kreowali swoją prawdę, ustalali własne priorytety, po swojemu prezentowali i oceniali historię, subiektywnie oceniali postawy, zasługi, ludzi...
Każdej kolejnej władzy zarzuca się naśladownictwo. Każda władza powiela i udoskonala (ambicje rosną) korzystne dla siebie postępowania poprzedniej. Bo dlaczego nie? Powstania, strajki, manifestacje, czasem prowokowane, zwykle upuszczają powietrze i zmniejszają ciśnienie niezadowolonych. Władze, miejscami się zamieniają, krytyką poprzedników na jakiś czas lud zadowalają. Niezadowolonym rany się zabliźniają... "Panta rhei" (Heraklit - wszystko płynie).
Przedświąteczne klimaty.
W zwiazku ze Świętami - trudno się znależć, być sobą. Nie tylko pobożność, naśladownictwo, współzawodnictwo, snobizm, globalizacja, a i przywiązanie do tradycji, kontynuacja, integracja, także kreatywność w nowych domach, trendy i pokusa warukują zachowanie ludzi w związku ze świętami. Powoływanie się na tradycje, to uproszczenie, obarczone wielkimi błędami. Chyba, że za tradycję uznajemy każdą autorską modyfikację. Odmienności znamy więcej niż kontynuacji. Nawet kościoły, za modyfikacjami nie nadążają a też i sami je wprowadzają. Przeciwnie komercja. Handel, usługi, wytwórczość - wywiera wręcz decydujący wpływ. Głównie na: bogactwo i dostaniość reprezentacji, różnorodność dekoracji (z kiczem włącznie), czasokres promocji związanych ze świętami. Wykorzystywanie koniunktury i zwiększonego popytu jako okazji do obniżania jakości a zwyżki cen to zaczyna być tradycją. Od tradycji, silniejszymi i usprawiedliwianymi wydają się różnorodne cechy ludzkie, w przewadze wady, w tym próżność, zakupoholizm, krótkowzroczność, tymczasowość i wiele innych.
Bardzo pozytywnie oceniana bywa odwaga do prezentowania, przy okazji organizowania Świąt, odmienności "wynoszonych z domu". W tym tradycje bywają silne, ale jedno- dwupokoleniowe. Otwartość na świat, partnerstwo w związkach wspaniale, kreatywnie urozmaicają, wzbogacają oprawę i zaopatrzenie świąteczne akceptowalnie przez religie i rodziny. Bezwzględny i zrozumiały wpływ na organizację Świąt mają otoczenie i okoliczności. Tradycjonalizm bywa manifestowany, ale z trudem.
Tęsknota za zanikiem istoty świętowania (poza religijną), jest sporadyczna i krótkotrwała. Rękodziełu dekoracyjnemu hołdują jeszcze nieliczni, co uwidaczniają Jarmarki. Także niektórzy opiekunowie ludzi starszych i dzieci w przedszkolach i szkołach aktywizują do wytwarzania dekoracji. W zaniku już, chociaż zdarza się, uczestnictwo domowników w czynościach organizacyjnych w tym kuchennych. Kiedyś bardzo popularne i doceniane, bo przyjemne i pożyteczne. Wiele osób, wspomina jeszcze z nostalgią, wspólne, gorączkowe i wymagające okresy przygotowań do Świąt. Czy powinniśmy łatwo i bezkrytycznie ulegać postępowi? Czy "łatwo", dostatecznie smakuje?
BN w przesilenie.
25 grudnia, jako dzień narodzin Chrystusa, przyjęto ze względu na przesilenie zimowe. Jak wskazuje ks. prof. Rosik, gdy w Rzymie świętowano dzień odradzania się Słońca, chrześcijanie zaglądając do Ewangelii byli przekonani, że to właśnie Chrystus jest „z wysoka Wschodzącym Słońcem” (Łk 1,78) i „światłością świata” (J 8,12). W ten sposób przeciwstawiono rzymskiemu dniu narodzin Mitry czczonego jako „Sol invictus” (Słońce niezwyciężone) chrześcijańskie święto narodzin Mesjasza zwanego przez proroka Malachiasza „Słońcem sprawiedliwości” (Mt 3,20).
25 grudnia, wg tradycji, jest datą symboliczną. Przesilenie zimowe stwarzało dobrą okazję do podkreślenia przekonania, iż chrześcijanie nie uznają pogańskich bóstw solarnych, gdyż w ich wierzeniach to Chrystus jest „światłem na oświecenie pogan” (Łk 2,32) - przyznaje ks. prof. Rosik.
Data narodzin Jezusa Chrystusa – najprawdopodobniej Jezus Chrystus urodził się pomiędzy 8 p.n.e. a 4 lub 2 p.n.e.
Biblia nie podaje konkretnej daty narodzin Jezusa, co potwierdzają poniższe źródła: „ Prawdziwa data urodzenia Chrystusa pozostaje nieznana ” (New Catholic Encyclopedia). „ Dokładna data narodzin Jezusa nie jest znana ”
17 listopada 3 p.n.e. (środa). Erę „od narodzenia Chrystusa” (Anno Domini), a co za tym idzie, rok 1 (jako pierwszy rok po narodzinach Jezusa z Nazaretu) wprowadził w 525 r. zakonnik Dionizjusz Mniejszy, pracujący na polecenie papieża Jana I. Przyjął on 25 grudnia 753 roku aUc (Ab Urbe condita – od założenia Rzymu) za datę narodzin, a rok 754 aUc za rok 1 n.e. Ponieważ nie wprowadził roku zerowego, rok narodzin stał się rokiem 1 p.n.e.
Jana Jenkinsa - wspomnienie obrzezania Pana Jezusa - na osiem dni po swych narodzinach Chrystus po raz pierwszy przelewa krew i otrzymuje imię Jezus, czyli Zbawiciel. Obrzezanie Pańskie (....) Sakrament, jaki Chrystus dziś przyjmuje, jest sakramentem Starego Zakonu, danym Abrahamowi.
Ogród zoobotaniczny czy skansen?
Można odnieść wrażenie, że od wieków, przez otoczenie, nasz kraj traktowany jest jak swoisty ogród zoobotaniczny zlokalizowany na terenie Europy. Czasami rozgrodzony i zarządzany regionalnie. Dwudziestowieczne nasze dzieje to wiele reorganizacji. W rezultacie II. Wojny Światowej, w wyniku zarządzonej relokacji, zajmujemy aktualne miejsce. W I. fazie z ekspozycją wschodnią. Obecna zmiana frontu i ekspozycja Zachodnia powoduje, że oglądalność ze Wschodu jest ograniczona i odbywa się jakby przez dziury w ogrodzeniu lub ponad. U schyłku XX. wieku uzyskaliśmy prawo samostanowienia i samozarządzania. Uwolnieni od wpływów zewnętrznych nie poczuliśmy się komfortowo. Burzliwe próby różnych sił politycznych zarzadzania wspólnym dobrem, ścieranie się przeróżnych poglądów i wdrażania skrajnych idei był powodem ogromnej przejściowości, tymczasowości i uśpienia gospodarności. Skorzystaliśmy z możliwości zaliczenia do wspólnoty europejskiej, ale ogrodzenie mentalne nadal akceptujemy a wręcz umacniamy. Zamieniliśmy anioła stróża z siermiężnego na najpotężniejszego i najnowocześniejszego na świecie. Skupiając na sobie uwagę przeczuwających zagrożenie. Jeśli zależało nam na atrakcyjności i zwróceniu uwagi, to udaje się to nam. Uznając i lansując swoją oryginalność - nie odrócił się jeszcze od nas tylko Bałtyk. Chociaż i on ma dla nas wiele w zanadrzu.
Malkontenctwem trąci. Zakladając funkcję turystyczno poznawczą inwestycje skierowano głównie na ciągi komunikacyjne. By nie wzbudzić zazdrości u zwiedzających, z krajów ucywilzowanych betonem, ogrodzeniami, zakazmi wstępu, z terenów ogołoconych z roślinności i opuszczonych przez faunę, z nad rzek-kanałów - w ten sposób cywilizuje się i tutaj. Ścieżki rowerowe dominują jakby dla Holendrów, Wisłę chcą udrażniać jakby dla południowców, autostrady i drogi szybkiego ruchu równoleżnikowo głównie, jakby dla transporterów i czołgów. Jest też szansa, że jedwabny szlak nas trafi. Chronią nas jak dotąd, przed ekspansją, z wyjątkiem bankowców i wykupu biznesu, zanieczyszczenia. Groźniejsze niż w rejonie Prypeci i Czarnobyla.
Różny stopień atrakcyjności wschodniej flanki UE, od słaby, poprzez zły do nieznośnego. Rosnący w okresach około świątecznych. Krnąbrny, niesolidny ani niesolidarny, z zastrzeżeniami co do sposobów i rezultatów rządzenia i zarządzania kraju kraj. Kraj, który opiera się, mimo nacisków i wymuszeń, większości błędów, które popełnili inni. Ma naturalne: góry, jesiora, rzeki, lasy, łąki... Rezerwat przyrody, skansen. Niewdzięczny naród: za okrężną ochronę, regulacje granic, opiekę nad dobrami kultury, stacjonowanie sojuszniczych wojsk, miejsca pracy, zainteresowanie wszelkimi rezultatami produkcji, za prawo ponoszenia ofiar poza granicami i służenie wielu krajom świata - powinien być zarządzany przez kompetentnych z Brukseli.
Generalnie wolny wybieg. Tylko żubr została zatrzymany strzałem, pomór świń nie zatrzymany, jak i wwóz odpadów szkodliwych i degradacja środowiska. No i rośliny w stanie raczej martwym n.p. drewno, ma nieograniczone wzięcie.